Wprowadzenie: co jest urzekające w tym filmie? Chyba sama historia. Jest 11-letni chłopiec, który zamiast trenować boks chce uczyć się tańczyć. Niefortunnie jedynym miejscem, gdzie może ćwiczyć są lekcje baletu. I może gdyby był chłopcem mieszkającym w Londynie mógłby tańczyć balet, ale bohater tej historii pochodzi z robotniczej rodziny, mieszkającej w górniczej małej miejscowości w Wielkiej Brytani. Jego mama nie żyje, a brat i ojciec nie wyobrażają sobie, by którykolwiek członek rodu nosił rajstopy. Jak na złość scenarzysta właśnie punktem wyjścia uczynił naturalną skłonność bohatera do tańczenia zamiast boksowania się.
Kategoria wiekowa: 11+
O filmie: wszystko w tym filmie musi obrócić się o 180 stopni, by widz uwierzył w istnienie dobra na świecie. Zmiana dokonuje się na skutek dramatycznych decyzji i przeżyć.
Billy ma 11 lat, wychowuje go po śmierci matki, ojciec górnik i schorowana babcia. Jest jeszcze jego starszy brat będący aktywnym działaczem na rzecz strajku w kopalni. Cała rodzina nie potrafi poradzić sobie ze śmiercią bliskiej im osoby, zamykają się w sobie, w swojej agresji wobec policji i samych siebie. Chcą ustawić świat mocną ręką. Wśród tych skał pojawia się młody człowiek, który dopiero się formuje, nabiera kształtów będących całkowitym przeciwieństwem charakterów ojca i brata. Bo Billy pokochał taniec, jego ciało pokochało taniec, czyli wszystko to, co jest nie do zaakceptowania przez tych, których kocha, którzy tworzą jego rodzinę.
By mógł przeżyć i nie zrezygnować z siebie wszystko w tym filmie musi obrócić się o 180 stopni i tak się dzieje. Dodatkowo jest to na tyle zgrabnie reżysersko zrobione, że po obejrzeniu tego filmu miałam motywację do zmieniania świata na lepsze.
Co sprawia, że możemy uznać za prawdziwe losy Billego? Według mnie jest to kilka zabiegów.
Po pierwsze to, iż realizacja pragnienia o tańczeniu rozciąga się w czasie. Zmiana nie następuje od razu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W filmie jest nawet taka piękna scena ukazująca upływ czasu, gdy Billy ubrany w koszulkę z krótkim rękawem biegnie poruszony złością przez uliczki robotniczej dzielnicy. Najpierw jest piękna pogoda, a po kilkunastu sekundach zaczyna padać śnieg i scena się kończy.
Po drugie Billy chodzi do szkoły, ma znajomych, opiekuje się babcią, stara się oswoić ze stratą mamy, dogadać ze starszym bratem, pogodzić z tatą, śmiać się, denerwować, wkurzać i mieć wszystko w nosie. Jego marzeniu nie jest podporządkowany cały filmowy świat, ale marzenie zdaje się być częścią tego świata, inspiracją do działania wywodzącą się z codzienności bohatera. Nie jest odseparowanym bytem, idealną wizją, co ważniejsze do jego realizacji potrzebni są inni, którzy pomogą bohaterowi dojść do celu.
Ten cel staje się siłą napędową zmiany, o której pisałam na początku. I mimo, że potrzebne było bardzo dużo szczęśliwych zbiegów rzeczywistości ta historia daje w siebie wierzyć, że jest jak wygranie w Totolotka, które jednak raz na jakiś czas się zdarza.
Podsumowanie: Billy Elliot to film dynamiczny, ciekawy i wciągający. Niesamowite filmowe przeżycie dla młodego widza. Koniecznie do wspólnego oglądania z opiekunami.
Metryczka:
Reżyseria: Stephen Daldry Rok produkcji: 2000 Kraj: Wielka Brytania Czas: 110 min